1. Długie 4 lata
Jako freelancer -ka pracująca w domowym zaciszu dobre 4 lata zaczęłam rozglądać za alternatywą, zmianą otoczenia, odświeżenia. Praca w domu stała się dla mnie zabójcą pomysłów, efektywności i produktywności. Siadałam przed komputerem i ...
Rozpraszaczy wypierających czas poświęcany tylko i wyłącznie na pracę było coraz więcej. Domowe zacisze przy dwójce dzieci stało się miejscem, gdzie nie dało się w dłuższym czasie pracować w skupieniu.
2. Coś w zamian
Szukając alternatywy, która nie będzie zmuszała mnie do długiego i zobowiązującego wynajmu pomieszczeń biurowych, których nie potrzebowałam 24 godziny przez 7 dni w tygodniu, usłyszałam o coworkingowych przestrzeniach, które budowały się w Warszawie i Wrocławiu - miejsca, gdzie można przyjść kiedy zajdzie taka potrzeba, usiąść i w spokoju popracować. A potem wstać, umyć po sobie kubek, zapłacić za ilość przepracowanych godzin i już!
3. Pomysł
Pomysł zakiełkował od razu po audycji w radiowej trójce, gdzie zachwalali ideę nowej formy pracy. Po intensywnym szperaniu w necie i odwiedzeniu na moment warszawskiego "biurca" otworzyłam notes i zrobiłam listę potrzebnych rzeczy do otwarcia własnej "małej" przestrzeni w moim mieście. Próżno było szukać w Kaliszu coworkingowego biura.
Wbrew pozorom długa lista odhaczała się w szybkim tempie. Brakowało jedynie silnej woli do otwarcia ...
4. Realizacja
Od usłyszenia o coworkingu, zobaczenia na własne oczy jak to wygląda do fizycznej realizacji pomysłu minęło kilka dobrych miesięcy. Ale udało mi się.
Otworzyłam swoją własną przestrzeń, gdzie jedno z biurek jest moje. Gdzie przychodzę, rozkładam swoje szpargały, siadam i pracuję - naprawdę - bez żadnych wymówek i rozpraszaczy.
I jest idealnie - mam gdzie się podziać z moimi pomysłami i zapałem do pracy.
Poznaję nowych ludzi, podobnych do mnie, szukających czegoś innego, nieszablonowego. A może takiego zwykłego i prostego...